Siewca wyszedł siać ziarno.
19 WRZEŚNIA 2020
Sobota
Sobota XXIV tygodnia zwykłego
Czytania: (1 Kor 15, 35-37. 42-49); (Ps 56 (55), 3 i 10. 11-12. 13-14); (Łk 8, 15); (Łk 8, 4-15);
W Ewangelii na sobotę wsłuchujemy się
w przypowieść o siewcy...znamy ją wszyscy doskonale...Pewnie wielu z nas potrafi nawet
z pamięci wyrecytować miejsca, gdzie upadły ziarna, które rzucał siewca. Być może nie mielibyśmy też problemu z interpretacją tej przypowieści...Ale czy przypadkiem nie jesteśmy podobni do tych, o których Jezus powiedział: aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli.
Zatem, co takiego konkretnego uderza w tej przypowieści?
Zobaczmy sami:
Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość.
Jak łatwo zauważyć w każdym z wymienionych przypadków, ludzie słuchają Słowa Bożego...
Wszyscy słuchają, słyszą...usłyszeli...różnica jest w postawie, jaką przyjmują...
Jak to ma się do nas?
My również być może słuchamy Słowa Bożego...słyszymy Je...czytamy...
Ale nie wystarczy słuchać...nie wystarczy też widzieć...nie wystarczy nawet doświadczać...
Trzeba przyjąć właściwą postawę...przynosić owoce...czyli wprowadzać usłyszane Słowo w czyn.
Bo ta nasza współczesna rzeczywistość wygląda tak, że wiele treści do nas dociera...Z każdej strony płynie jakiś bodziec. Nauczyliśmy się słuchać jednym uchem a wypuszczać drugim...
Tym sposobem często ignorujemy to, co dla nas istotne a wsłuchujemy się w sprawy nieważne i niemające znaczenia...A słuchanie Słowa Bożego? Bywa, że w czasie liturgii słowa jesteśmy znudzeni, zajmujemy się swoimi sprawami...niektórym z nas zdarza się spóźniać na mszę św...Przychodzą na Ewangelię, bo ktoś kiedyś powiedział im, że do tego momentu "msza jest ważna". Tymczasem Słowo Boże, jest Słowem Życia.
Ono niesie uzdrowienie, uwolnienie...wyzwolenie...To Słowo ma Moc...Przez Słowo wszystko się stało.
Zatem słuchajmy Go...usłyszmy...wsłuchujmy się...i usłyszawszy zróbmy pożytek z tego, co usłyszeliśmy.
Bo owszem, możemy przyjąć Słowo z radością...mieć takiego powera, po tym wszystkim, co usłyszymy, ale jeżeli nie zakorzenimy się w tym Słowie, nie będziemy nim żyć na co dzień -uschniemy...
Przecież nie wystarczy zasiać ziarna, ale trzeba go podlewać...pielęgnować...Wie to każdy, kto hodował rośliny...Tak samo wygląda nasze życie duchowe...i nasza relacja ze Słowem Bożym....
Świat również do nas mówi...i my - mimo woli - również go słyszymy...a być może i słuchamy...wsłuchujemy się w to, co do nas mówi...Być może dla niektórych z nas...konfrontacja tego, co mówi świat i tego co mówi Słowo może się skończyć porzuceniem Słowa i pójściem za hasami rzucanymi przez otaczającą nas rzeczywistość...Słowo może być mniej atrakcyjne...dlatego, że stawia wymagania...dlatego, że pokazuje niewygodną prawdę o nas samych. W takim wypadku na wzrost, na plon nie ma co czekać...ciernie spraw przyziemnych...troski doczesne...zagłuszą Ziarno Słowa....
Chciejmy zatem uczynić ze swojego serca ziemię żyzną...czarnoziem (takie określenie najżyźniejszych ziem, przypomniało mi się z lekcji geografii w szkole średniej) i kiedy Słowo zostanie zasiane w naszych sercach, dbajmy o to by miało doskonałe warunki do wzrostu...i przyniosło plon obfity.
I pamiętajmy jedno...nie wystarczy słuchać...bo można słuchać, ale nie słyszeć...
kiedy zaś usłyszymy...zacznijmy realizować...wprowadzajmy Słowo w Czyn.
Komentarze
Prześlij komentarz