Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.
14 MARCA 2020
Sobota
Sobota II Tygodnia Wielkiego Postu
Czytania: (Mi 7, 14-15. 18-20); (Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 9-10. 11-12); (Łk 15, 18); (Łk 15, 1-3.11-32);
W Ewangelii na dziś słuchamy tak zwanej Przypowieści o Synu Marnotrawnym. Odpowiedzmy sobie szczerze: ile razy już słyszeliśmy ten tekst? Ile razy czytaliśmy go? Ile interpretacji filmowych widzieliśmy? Dziesiątki? A może setki? I co? Nie rusza nas już ten tekst... Jest ograny... Co jakiś czas przewija się w Rekolekcjach Wielkopostnych. Prowadzący rekolekcje często dorzuca, jako swoisty smaczek, obraz Rembrandta. A my kiwamy głową ze zrozumieniem... A potem wracamy do swojej codzienności. A tymczasem na kartach Ewangelii jest opisana historia każdego z nas.
Mamy ojca i dwóch synów... Młodszy odchodzi z częścią majątku, starszy zostaje by nadal być przy ojcu. Ale czy na pewno? Kiedy prześledzimy już całe dramatyczne losy młodszego i przejdziemy do końcowej sceny, w której wyprawiona zostaje uczta, pojawia się i drugi syn, który - mówiąc kolokwialnie - wygarnia ojcu, co myśli o jego postawie.
Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę.
Uderzające. A więc jemu tak naprawdę cały czas chodziło o cielę? I cały żal do ojca jest o to, że on nigdy nic nie dostał, nie mógł się zabawić z przyjaciółmi... tylko całe życie spędził na służbie u ojca.
Można sobie zadać pytanie: kto tak naprawdę był tym zaginionym synem? Albo inaczej: kto był bardziej zagubiony? Ten, który odszedł? Czy ten, który był obok, ale to bycie obok było niejako przymuszone. Może cała jego złość wynikała, że on też chciał odejść, może odszedłby nawet pierwszy, ale trzymało go poczucie obowiązku. I to samo poczucie obowiązku sprawiło, że nigdy nie poprosił o nic swojego ojca. Był przekonany, że ten i tak by mu nic nie dał. Jak kończy się dla niego ta przypowieść? Czy daje się przekonać i wchodzi do środka? Czy może trwa w swoim gniewie i odchodzi smutny? Tego nie wiemy. Jezus stosuje w tej przypowieść metodę zawieszenia (lub jak mówią znawcy kina "cliffhanger") Każdy z nas musi sam sobie dopowiedzieć dalej tę historię.
Bo każdy nas nosi w sobie również obraz drugiego syna.
Sobota
Sobota II Tygodnia Wielkiego Postu
Czytania: (Mi 7, 14-15. 18-20); (Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 9-10. 11-12); (Łk 15, 18); (Łk 15, 1-3.11-32);
W Ewangelii na dziś słuchamy tak zwanej Przypowieści o Synu Marnotrawnym. Odpowiedzmy sobie szczerze: ile razy już słyszeliśmy ten tekst? Ile razy czytaliśmy go? Ile interpretacji filmowych widzieliśmy? Dziesiątki? A może setki? I co? Nie rusza nas już ten tekst... Jest ograny... Co jakiś czas przewija się w Rekolekcjach Wielkopostnych. Prowadzący rekolekcje często dorzuca, jako swoisty smaczek, obraz Rembrandta. A my kiwamy głową ze zrozumieniem... A potem wracamy do swojej codzienności. A tymczasem na kartach Ewangelii jest opisana historia każdego z nas.
Mamy ojca i dwóch synów... Młodszy odchodzi z częścią majątku, starszy zostaje by nadal być przy ojcu. Ale czy na pewno? Kiedy prześledzimy już całe dramatyczne losy młodszego i przejdziemy do końcowej sceny, w której wyprawiona zostaje uczta, pojawia się i drugi syn, który - mówiąc kolokwialnie - wygarnia ojcu, co myśli o jego postawie.
Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę.
Uderzające. A więc jemu tak naprawdę cały czas chodziło o cielę? I cały żal do ojca jest o to, że on nigdy nic nie dostał, nie mógł się zabawić z przyjaciółmi... tylko całe życie spędził na służbie u ojca.
Można sobie zadać pytanie: kto tak naprawdę był tym zaginionym synem? Albo inaczej: kto był bardziej zagubiony? Ten, który odszedł? Czy ten, który był obok, ale to bycie obok było niejako przymuszone. Może cała jego złość wynikała, że on też chciał odejść, może odszedłby nawet pierwszy, ale trzymało go poczucie obowiązku. I to samo poczucie obowiązku sprawiło, że nigdy nie poprosił o nic swojego ojca. Był przekonany, że ten i tak by mu nic nie dał. Jak kończy się dla niego ta przypowieść? Czy daje się przekonać i wchodzi do środka? Czy może trwa w swoim gniewie i odchodzi smutny? Tego nie wiemy. Jezus stosuje w tej przypowieść metodę zawieszenia (lub jak mówią znawcy kina "cliffhanger") Każdy z nas musi sam sobie dopowiedzieć dalej tę historię.
Bo każdy nas nosi w sobie również obraz drugiego syna.
Komentarze
Prześlij komentarz