Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
16 LUTEGO 2020
Niedziela
Niedziela - Szósta Niedziela zwykła
Czytania: (Syr 15, 15-20); (Ps 119 (118), 1-2. 4-5. 17-18. 33-34); (1 Kor 2, 6-10); Aklamacja (Mt 11, 25); (Mt 5, 17-37);
Nie ukrywam, że długi i dość trudny jest ten dzisiejszy tekst. Cała jego trudność nie polega, bynajmniej, na tym, że jest skomplikowany, ale na tym, ze tekst jest wielowątkowy. Jezus porusza wiele problemów, choć wszystkie sprowadzają się do jednej kwestii - do kwestii Prawa. Chrystus wyjaśnia znaczenie Dekalogu. Wydawać się może, że nie ma czego wyjaśniać, bo przecież Prawo Boże, które zawarte jest w Dziesięciorgu Przykazań, to - tak zwana - oczywista oczywistość. Każdy z nas odmawiając poranny i wieczorny pacierz, powtarza Dekalog. I myślę też, że gdyby zapytać kogokolwiek z nam współczesnych, czy przestrzega przykazań, odpowiedziałby: przestrzegam a przynajmniej się staram. Jezus jednak w swoich rozważaniach idzie o krok dalej... I Jego słowa mogą wzbudzać niepokój, może nawet pewien sprzeciw. Dlaczego? Jezus mówi coś, co burzy dotychczasowy porządek: nie wystarczy dosłowne interpretowanie przepisów Prawa i dosłowne stosowanie się do nich. Wszystko bowiem rodzi się w sercu człowieka... A ponieważ zło i grzech rodzi się w sercu, poprzeczka zostaje podniesiona wyżej.
Spójrzmy zatem na przykłady: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego. No tak... Przykazanie brzmi: "Nie zabijaj". Ale chyba nikt z nas będąc przy zdrowych zmysłach nie rzuca się na nikogo z nożem (czy jakąkolwiek inną bronią)
i nie zabija z zimną krwią. (pomijając absolutnie skrajne przypadki) Ale kto z nas, nigdy na nikogo się nie gniewał? Kto nie powiedział drugiej osobie jakiegoś niemiłego słowa, nie przezwał go...
A Jezus mówi wyraźnie: Kto się gniewa na brata, to tak jakby go zabił... Kaliber jest ten sam, choć wydaje się, że przecież to nic groźnego. Może nawet słusznie się posprzeczałeś, może słusznie "dogadałeś mu", bo przecież "należało się". To nic nie wyjaśnia... to nic nie tłumaczy. Jeżeli się gniewasz, jeżeli przezywasz, używasz pod adresem drugiego człowieka epitetów, (myślę, że dzisiaj ludzie używają gorszych epitetów niż "Raka", które oznacza "pusta głowo") to w oczach Boga niewiele różnisz się od zabójcy. I w oczach Boga podlegasz sądowi.
A jak przedstawia się sprawa cudzołóstwa? Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż*. A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa. Wydawać by się mogło, że pod grzech cudzołóstwa podchodzą wszyscy ci, którzy konkretnymi czynami grzeszą przeciw czystości. Znam wiele osób, które mówią: "Nikogo nie zgwałciłem, jestem dobrym człowiekiem". Albo: "Jestem wierny żonie, więc z szóstym przykazaniem u mnie OK". Nic bardziej mylnego. Pożądliwe spojrzenie, to "cudzołóstwo w sercu". A jakie jest nasze spojrzenie na drugiego człowieka? Jasne można mówić, że to media, które promują seksualność, że nawet w pisemkach dla młodzieży są takie zdjęcia, czy artykuły... Ale właśnie w tym rzecz. Uczeń Chrystusa nie zatrzymuje się na dosłownym przestrzeganiu przykazania "Nie cudzołóż", ale zawsze w swojej wierności Prawu Bożemu idzie o krok dalej.
I jeszcze jeden fragment: Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał*, «lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi*. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Przykazanie mówi o fałszywej przysiędze. I myślę, że nikt, kto uważa się za wierzącego, przysięgi nie łamie. Uczciwość, dotrzymywanie słowa to zasada ogólnoludzka, nie tylko Prawo Boże. Ale Jezus idzie o krok dalej. Nie przysięgajcie wcale...
Przysięgać, to wzywać Boga na świadka. Zatem uczeń Chrystusa nigdy nie wzywa Boga na świadka, nie przysięga na niebo, na ziemię, ani nawet na własną głowę... Uczeń Chrystusa jest świadectwem dla innych, żyje tak by nie musiał przysięgać, po to by się uwiarygodnić w oczach innych.
Myślę, że te trzy fragmenty wystarczą w tym zamyśleniu nad fragmentem z Ewangelii. Prawo Boże w interpretacji faryzeuszów, uczonych w Piśmie było zbiorem ogólnych zasad moralnych, luźno interpretowanych. Nie zabijaj, Nie cudzołóż, Nie kradnij... To w zasadzie plan minimum. Możliwy do spełnienia przy najmniejszym nakładzie wysiłku. Jezus mówi zaś swoim uczniom: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. I podnosi poprzeczkę. Kiedy czytam Jezusową interpretację Dekalogu, dochodzę do wniosku, że przestrzeganie przykazań w takim ujęciu, jest praktycznie niemożliwe o własnych siłach. Jestem słabym człowiekiem i nie potrafię uniknąć najmniejszego grzechu. Jezus pokazuje mi, (a myślę, że każdemu z nas) że potrzebuję Zbawiciela, bo nie jestem bez winy. Nawet jeżeli usprawiedliwiam się "nikogo nie zabiłem", to przecież jest sporo ludzi, których najzwyczajniej w świecie nie lubię i z chęcią bym im coś "nagadał". No właśnie... A według Jezusa z takim podejściem nie różnię się niczym od mordercy. Ta dzisiejsza Ewangelia ukazuje prawdę o nas... Jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy zbawienia, bo o własnych siłach nie poradzimy sobie. Dlatego musimy stanąć w prawdzie o swoim grzechu. Badać swoje serce... I uświadomić sobie, że tak naprawdę nikt z nas nie zasługuje na niebo.
Właśnie dlatego Bóg posłał Swojego Syna. Aby na zbawił. Dzięki Niemu, Jego bezinteresownemu poświęceniu, Bramy Nieba stały się dla nas otwarte, bo gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Im wyraźniej dostrzegamy naszą grzeszność, tym wyraźniej powinniśmy też dostrzegać wielkość poświęcenia się Jezusa, wielkość Jego zwycięstwa. Bo Jego miłość jest silniejsza niż wszystkie nasze grzechy. Ona wydobywa nas z bagna grzechu i przynosi uzdrowienie. Przynosi wolność.
Niedziela
Niedziela - Szósta Niedziela zwykła
Czytania: (Syr 15, 15-20); (Ps 119 (118), 1-2. 4-5. 17-18. 33-34); (1 Kor 2, 6-10); Aklamacja (Mt 11, 25); (Mt 5, 17-37);
Nie ukrywam, że długi i dość trudny jest ten dzisiejszy tekst. Cała jego trudność nie polega, bynajmniej, na tym, że jest skomplikowany, ale na tym, ze tekst jest wielowątkowy. Jezus porusza wiele problemów, choć wszystkie sprowadzają się do jednej kwestii - do kwestii Prawa. Chrystus wyjaśnia znaczenie Dekalogu. Wydawać się może, że nie ma czego wyjaśniać, bo przecież Prawo Boże, które zawarte jest w Dziesięciorgu Przykazań, to - tak zwana - oczywista oczywistość. Każdy z nas odmawiając poranny i wieczorny pacierz, powtarza Dekalog. I myślę też, że gdyby zapytać kogokolwiek z nam współczesnych, czy przestrzega przykazań, odpowiedziałby: przestrzegam a przynajmniej się staram. Jezus jednak w swoich rozważaniach idzie o krok dalej... I Jego słowa mogą wzbudzać niepokój, może nawet pewien sprzeciw. Dlaczego? Jezus mówi coś, co burzy dotychczasowy porządek: nie wystarczy dosłowne interpretowanie przepisów Prawa i dosłowne stosowanie się do nich. Wszystko bowiem rodzi się w sercu człowieka... A ponieważ zło i grzech rodzi się w sercu, poprzeczka zostaje podniesiona wyżej.
Spójrzmy zatem na przykłady: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: „Nie zabijaj”; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego. No tak... Przykazanie brzmi: "Nie zabijaj". Ale chyba nikt z nas będąc przy zdrowych zmysłach nie rzuca się na nikogo z nożem (czy jakąkolwiek inną bronią)
i nie zabija z zimną krwią. (pomijając absolutnie skrajne przypadki) Ale kto z nas, nigdy na nikogo się nie gniewał? Kto nie powiedział drugiej osobie jakiegoś niemiłego słowa, nie przezwał go...
A Jezus mówi wyraźnie: Kto się gniewa na brata, to tak jakby go zabił... Kaliber jest ten sam, choć wydaje się, że przecież to nic groźnego. Może nawet słusznie się posprzeczałeś, może słusznie "dogadałeś mu", bo przecież "należało się". To nic nie wyjaśnia... to nic nie tłumaczy. Jeżeli się gniewasz, jeżeli przezywasz, używasz pod adresem drugiego człowieka epitetów, (myślę, że dzisiaj ludzie używają gorszych epitetów niż "Raka", które oznacza "pusta głowo") to w oczach Boga niewiele różnisz się od zabójcy. I w oczach Boga podlegasz sądowi.
A jak przedstawia się sprawa cudzołóstwa? Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż*. A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa. Wydawać by się mogło, że pod grzech cudzołóstwa podchodzą wszyscy ci, którzy konkretnymi czynami grzeszą przeciw czystości. Znam wiele osób, które mówią: "Nikogo nie zgwałciłem, jestem dobrym człowiekiem". Albo: "Jestem wierny żonie, więc z szóstym przykazaniem u mnie OK". Nic bardziej mylnego. Pożądliwe spojrzenie, to "cudzołóstwo w sercu". A jakie jest nasze spojrzenie na drugiego człowieka? Jasne można mówić, że to media, które promują seksualność, że nawet w pisemkach dla młodzieży są takie zdjęcia, czy artykuły... Ale właśnie w tym rzecz. Uczeń Chrystusa nie zatrzymuje się na dosłownym przestrzeganiu przykazania "Nie cudzołóż", ale zawsze w swojej wierności Prawu Bożemu idzie o krok dalej.
I jeszcze jeden fragment: Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał*, «lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi*. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Przykazanie mówi o fałszywej przysiędze. I myślę, że nikt, kto uważa się za wierzącego, przysięgi nie łamie. Uczciwość, dotrzymywanie słowa to zasada ogólnoludzka, nie tylko Prawo Boże. Ale Jezus idzie o krok dalej. Nie przysięgajcie wcale...
Przysięgać, to wzywać Boga na świadka. Zatem uczeń Chrystusa nigdy nie wzywa Boga na świadka, nie przysięga na niebo, na ziemię, ani nawet na własną głowę... Uczeń Chrystusa jest świadectwem dla innych, żyje tak by nie musiał przysięgać, po to by się uwiarygodnić w oczach innych.
Myślę, że te trzy fragmenty wystarczą w tym zamyśleniu nad fragmentem z Ewangelii. Prawo Boże w interpretacji faryzeuszów, uczonych w Piśmie było zbiorem ogólnych zasad moralnych, luźno interpretowanych. Nie zabijaj, Nie cudzołóż, Nie kradnij... To w zasadzie plan minimum. Możliwy do spełnienia przy najmniejszym nakładzie wysiłku. Jezus mówi zaś swoim uczniom: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. I podnosi poprzeczkę. Kiedy czytam Jezusową interpretację Dekalogu, dochodzę do wniosku, że przestrzeganie przykazań w takim ujęciu, jest praktycznie niemożliwe o własnych siłach. Jestem słabym człowiekiem i nie potrafię uniknąć najmniejszego grzechu. Jezus pokazuje mi, (a myślę, że każdemu z nas) że potrzebuję Zbawiciela, bo nie jestem bez winy. Nawet jeżeli usprawiedliwiam się "nikogo nie zabiłem", to przecież jest sporo ludzi, których najzwyczajniej w świecie nie lubię i z chęcią bym im coś "nagadał". No właśnie... A według Jezusa z takim podejściem nie różnię się niczym od mordercy. Ta dzisiejsza Ewangelia ukazuje prawdę o nas... Jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy zbawienia, bo o własnych siłach nie poradzimy sobie. Dlatego musimy stanąć w prawdzie o swoim grzechu. Badać swoje serce... I uświadomić sobie, że tak naprawdę nikt z nas nie zasługuje na niebo.
Właśnie dlatego Bóg posłał Swojego Syna. Aby na zbawił. Dzięki Niemu, Jego bezinteresownemu poświęceniu, Bramy Nieba stały się dla nas otwarte, bo gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Im wyraźniej dostrzegamy naszą grzeszność, tym wyraźniej powinniśmy też dostrzegać wielkość poświęcenia się Jezusa, wielkość Jego zwycięstwa. Bo Jego miłość jest silniejsza niż wszystkie nasze grzechy. Ona wydobywa nas z bagna grzechu i przynosi uzdrowienie. Przynosi wolność.
Komentarze
Prześlij komentarz