W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów.
09 LISTOPADA 2019
Sobota
Sobota - Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej
Czytania: (Ez 47,1-2.8-9.12); (Ps 46,2-3.5-6.8-9); (1 Kor 3, 9b-11.16-17); (2 Krn 7,16); (J 2,13-22);
Zbliżała się Pascha i Jezus udał się do Jerozolimy...by tam obchodzić święto.
Kiedy wszedł do świątyni napotkał tam handlarzy...i bankierów...
Po prostu urządzono w świątyni targowisko, w którym sprzedawano zwierzęta na ofiarę.
Były tam zatem i woły i baranki i gołębie...co kto chciał...
Taki stan rzeczy nie miał miejsca od roku, ale pewnie stał się elementem tradycji...
Dla wielu ludzi zrobienie "zakupów" na ofiarę w świątyni było rzeczą normalną...
Ale Jezusowi nie podobają się takie zwyczaje...Świątynia ma być domem modlitwy...
a nie jaskinią zbójców....Dlatego przegania bankierów i kupców...przewraca stoły i przegania zwierzęta.
Czy w naszym życiu nie zdarza się tak, że w świątyni spotykamy kupców?
A może my jesteśmy takimi kupcami? Kiedy przychodzimy do kościoła by "pohandlować" z Bogiem.
Czy nasze modlitwy nie są próbą dobijania interesów? A nie powinny takie być...
Powinny być autentyczną...szczerą rozmową...jak dziecko z Ojcem...z kochającym Tatusiem.
Bóg nie jest inwestorem, z którym możemy negocjować...dobijać targu...
prosić o coś mówiąc: w zamian Boże zrobię "to i to"...
Tak postępując stajemy się kupcami...
A kiedy spotykamy w świątyni innych kupców? Kiedy ktoś próbuje coś zyskać kosztem kościoła.
Wiele osób publicznych często próbuje się "uwiarygodnić" siadając w pierwszych ławach kościoła.
Albo deklarując publicznie swoją wiarę...owszem trzeba odróżnić autentyczne świadectwo wiary od próby uwiarygodnienia się...bo wiele aktorów, sportowców, polityków jest autentycznie wierzących, ale są też tacy, którzy próbują zrobić karierę wchodząc "po plecach" kościołowi...
Ilu znanych dziś z pierwszych stron gazet panów (i pań) fotografowało się z papieżem albo z jakimś biskupem tylko dlatego, by "katole" postawili swój krzyżyk koło ich nazwiska...a potem...
A potem wszystko okazywało się tylko zagrywką polityczną, kiedy ten pan (lub pani) głosowali za aborcją, za in vitro, za przedłużeniem wieku emerytalnego, za likwidacją funduszu kościelnego itp...
Jezus nam powiedział, że Jego ciało jest świątynią Bożą, abyśmy wiedzieli, że z natury swojej również nasze ciała są świątyniami Bożymi. Zatem czy przypadkiem w naszym życiu...w naszym sercu nie zagnieździli się jacyś kupcy?
Którzy zaśmiecają naszą duszę różnymi towarami...tym samym przesłaniając naszą misję życiową...
nasze powołanie...Wielu jest takich kupców w naszym sercu...
Sprzedają nam swoje "towary"...wciskając kit, że to coś atrakcyjnego...
Idziemy wtedy na kompromisy...grzeszymy...i wcale nie jest tak cudownie, jak nam obiecywano.
Warto wtedy wezwać na pomoc Jezusa...by tak jak ze świątyni w Jerozolimie...
Przegonił kupców z naszego serca.
Sobota
Sobota - Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej
Czytania: (Ez 47,1-2.8-9.12); (Ps 46,2-3.5-6.8-9); (1 Kor 3, 9b-11.16-17); (2 Krn 7,16); (J 2,13-22);
Zbliżała się Pascha i Jezus udał się do Jerozolimy...by tam obchodzić święto.
Kiedy wszedł do świątyni napotkał tam handlarzy...i bankierów...
Po prostu urządzono w świątyni targowisko, w którym sprzedawano zwierzęta na ofiarę.
Były tam zatem i woły i baranki i gołębie...co kto chciał...
Taki stan rzeczy nie miał miejsca od roku, ale pewnie stał się elementem tradycji...
Dla wielu ludzi zrobienie "zakupów" na ofiarę w świątyni było rzeczą normalną...
Ale Jezusowi nie podobają się takie zwyczaje...Świątynia ma być domem modlitwy...
a nie jaskinią zbójców....Dlatego przegania bankierów i kupców...przewraca stoły i przegania zwierzęta.
Czy w naszym życiu nie zdarza się tak, że w świątyni spotykamy kupców?
A może my jesteśmy takimi kupcami? Kiedy przychodzimy do kościoła by "pohandlować" z Bogiem.
Czy nasze modlitwy nie są próbą dobijania interesów? A nie powinny takie być...
Powinny być autentyczną...szczerą rozmową...jak dziecko z Ojcem...z kochającym Tatusiem.
Bóg nie jest inwestorem, z którym możemy negocjować...dobijać targu...
prosić o coś mówiąc: w zamian Boże zrobię "to i to"...
Tak postępując stajemy się kupcami...
A kiedy spotykamy w świątyni innych kupców? Kiedy ktoś próbuje coś zyskać kosztem kościoła.
Wiele osób publicznych często próbuje się "uwiarygodnić" siadając w pierwszych ławach kościoła.
Albo deklarując publicznie swoją wiarę...owszem trzeba odróżnić autentyczne świadectwo wiary od próby uwiarygodnienia się...bo wiele aktorów, sportowców, polityków jest autentycznie wierzących, ale są też tacy, którzy próbują zrobić karierę wchodząc "po plecach" kościołowi...
Ilu znanych dziś z pierwszych stron gazet panów (i pań) fotografowało się z papieżem albo z jakimś biskupem tylko dlatego, by "katole" postawili swój krzyżyk koło ich nazwiska...a potem...
A potem wszystko okazywało się tylko zagrywką polityczną, kiedy ten pan (lub pani) głosowali za aborcją, za in vitro, za przedłużeniem wieku emerytalnego, za likwidacją funduszu kościelnego itp...
Jezus nam powiedział, że Jego ciało jest świątynią Bożą, abyśmy wiedzieli, że z natury swojej również nasze ciała są świątyniami Bożymi. Zatem czy przypadkiem w naszym życiu...w naszym sercu nie zagnieździli się jacyś kupcy?
Którzy zaśmiecają naszą duszę różnymi towarami...tym samym przesłaniając naszą misję życiową...
nasze powołanie...Wielu jest takich kupców w naszym sercu...
Sprzedają nam swoje "towary"...wciskając kit, że to coś atrakcyjnego...
Idziemy wtedy na kompromisy...grzeszymy...i wcale nie jest tak cudownie, jak nam obiecywano.
Warto wtedy wezwać na pomoc Jezusa...by tak jak ze świątyni w Jerozolimie...
Przegonił kupców z naszego serca.
Komentarze
Prześlij komentarz