Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie.
20 PAŹDZIERNIKA 2019
Niedziela
Niedziela - XXIX Niedziela zwykła
Czytania: (Wj 17, 8-13); (Ps 121 (120), 1-2. 3-4. 5-6. 7-8); (2 Tm 3, 14–4, 2); Aklamacja (Hbr 4, 12); (Łk 18, 1-8);
Kiedy rozmyślam nad tym, jak powinna wyglądać modlitwa,przede wszystkim moja modlitwa, zawsze staje mi przed oczami obraz z powyższej przypowieści. Jezus pokazuje na tym przykładzie, że modlitwa powinna być wytrwała, a nawet powinna być swego rodzaju "zawracaniem głowy" Bogu. Ale rzućmy okiem na to, co mówi Jezus: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. No tak...
Trudno do końca rozszyfrować jaki był naprawdę ten sędzia. Myślę, że dobrze wykonywał swój zawód. Może aż za dobrze. Może wyznawał zasadę: sprawiedliwość ponad wszystko.
Dura Lex, sed lex. Był legalistą. Mawiał zapewne: Prawo jest prawem. Prawo jest święte...
I nie ma okoliczności łagodzących dla nikogo. Nigdy.
To z jednej strony dobrze, bo w świecie współczesnym możemy się spotkać z odwrotnymi postawami.Wymiar sprawiedliwości jest zrelatywizowany i skorumpowany. Wystarczy zajrzeć do prasy, obejrzeć wiadomości w telewizji, posłuchać radia lub przeglądnąć internetowe portale. Wszyscy przecież pamiętamy sprawę Tomasza Komendy. Niesprawiedliwie oskarżony i osądzony, spędził długie lata w więzieniu. Ale w końcu doczekał się sprawiedliwości. Dziś znów jest wolnym człowiekiem.
W porządku patologie w sądownictwie były zawsze. Nawet w czasach Jezusa. Więc zapewne obok sędziego, który cenił sprawiedliwość ponad wszystko, pewnie byli i tacy, dla których liczyło się to, kto ma większy mieszek, a uboga wdowa., która jest bohaterką przypowieści, była pozbawiona wszelkich możliwości obrony interesów.
W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Współcześnie możemy się zastanawiać o co tak naprawdę chodzi z tymi wdowami.
Przecież dziś sporo kobiet jest wdowami, ale mimo to żyją na godnym poziomie. Ale w czasach współczesnych Jezusowi było inaczej. Kobieta, która straciła męża i nie miała dzieci, była skazana na śmierć. Społeczeństwo jej nie pomagało, bo to do rodziny należał ten obowiązek. Dlatego - jak zapewne pamiętamy z innego fragmentu - Jezus lituje się nad wdową z Nain i wskrzesza jej syna.
Oczywiście wdowy pozbawione były również możliwości obrony, zresztą myślę, że większość ubogich była takiej możliwości pozbawiona. Człowiek biedny nie miał żadnego "handicapu". Równie dobrze mógł zostać skazany bez procesu. Tylko dlatego, że jest biedny.
Czy dziś jest inaczej? To pytanie pozostawiam otwartym. (Ale czujni obserwatorzy znajdą wiele współczesnych przykładów patologii w tej kwestii)
W każdym razie... uboga wdowa przychodzi do potężnego sędziego z prośbą o pomoc.
Już sama decyzja o poproszeniu o interwencję kogoś tak wysoko postawionego, mającego wpływy
no i... "nie liczącego się z Bogiem ani ludźmi", może świadczyć o jej determinacji o obronieniu swoich interesów. Myślę, że większość ludzi w trudnej sytuacji życiowej, jest raczej wycofana i myśli, że to ktoś, nagle, niespodziewanie im pomoże. Być może uogólniam, ale takie mam wrażenie.
Ta kobieta postanawia zaś wziąć sprawy w swoje ręce. Wie, że sam z siebie jej nikt nie pomoże, że musi się upomnieć o pomoc, poprosić...być może usłyszy odmowę...ale mimo to nie spocznie, dopóki nie uzyska potrzebnej jej pomocy...Pójście do sędziego świadczy o jej odwadze, pewności siebie a na pewno o wielkim tupecie :)
Bo zaraz, zaraz...(mógł pomyśleć sobie ten sędzia) "Kim ona jest, że MNIE...prosi o pomoc..."
"Ona nie wie, KIM JA JESTEM?" ... często ludzie u władzy mają w sobie taką megalomanię.
Wrócę jednak do głównego wątku :) Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. No i widzimy, że w końcu wdowa dopięła swego, była uparta, wiedziała, jaki cel chce osiągnąć i po prostu dążyła
do niego.
A my? Tak często lubimy się zniechęcać, bo jak ktoś powiedział "nie" to nie. To po co się starać dalej. I więcej. Łatwiej sobie odpuścić i zamknąć się w pokoju...wywiesić kartkę z napisem "don't disturb." I "strzelić focha" na wszystko i na wszystkich. Właśnie nie. To zła postawa...
Trzeba być konsekwentnym, znać cel i dążyć do niego. Ale przede wszystkim:
nie bać się prosić o pomoc.
Tym sposobem dochodzimy do pointy. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Jezus pokazuje, że Bóg jest sprawiedliwym sędzią, który troszczy się o każdego, kto potrzebuje pomocy...Nie robi wyjątków i pomaga każdemu, kto z wiarą zwraca się do Niego po pomoc. Bóg nie czeka aż zgrzeszyć by Ci "dowalić"... ale Kocha Ciebie i pragnie Twojego dobra. Dlatego można się do Niego zwracać a On nie odniesienie wrażenia, że to zawracanie Mu głowy. Bóg pragnie szczęścia i dobra każdego z nas...
I chce nam pomagać...
Chce nas bronić...
Chce dawać nam swoje wspaniałe dary...
Ale nie może tego zrobić "od siebie"...
Potrzebna jest nasza inicjatywa...
Ale przede wszystkim potrzebna jest wiara.
Wiara w to, że Bóg może to dla nas uczynić...To, o co Go prosimy.
Niedziela
Niedziela - XXIX Niedziela zwykła
Czytania: (Wj 17, 8-13); (Ps 121 (120), 1-2. 3-4. 5-6. 7-8); (2 Tm 3, 14–4, 2); Aklamacja (Hbr 4, 12); (Łk 18, 1-8);
Kiedy rozmyślam nad tym, jak powinna wyglądać modlitwa,przede wszystkim moja modlitwa, zawsze staje mi przed oczami obraz z powyższej przypowieści. Jezus pokazuje na tym przykładzie, że modlitwa powinna być wytrwała, a nawet powinna być swego rodzaju "zawracaniem głowy" Bogu. Ale rzućmy okiem na to, co mówi Jezus: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. No tak...
Trudno do końca rozszyfrować jaki był naprawdę ten sędzia. Myślę, że dobrze wykonywał swój zawód. Może aż za dobrze. Może wyznawał zasadę: sprawiedliwość ponad wszystko.
Dura Lex, sed lex. Był legalistą. Mawiał zapewne: Prawo jest prawem. Prawo jest święte...
I nie ma okoliczności łagodzących dla nikogo. Nigdy.
To z jednej strony dobrze, bo w świecie współczesnym możemy się spotkać z odwrotnymi postawami.Wymiar sprawiedliwości jest zrelatywizowany i skorumpowany. Wystarczy zajrzeć do prasy, obejrzeć wiadomości w telewizji, posłuchać radia lub przeglądnąć internetowe portale. Wszyscy przecież pamiętamy sprawę Tomasza Komendy. Niesprawiedliwie oskarżony i osądzony, spędził długie lata w więzieniu. Ale w końcu doczekał się sprawiedliwości. Dziś znów jest wolnym człowiekiem.
W porządku patologie w sądownictwie były zawsze. Nawet w czasach Jezusa. Więc zapewne obok sędziego, który cenił sprawiedliwość ponad wszystko, pewnie byli i tacy, dla których liczyło się to, kto ma większy mieszek, a uboga wdowa., która jest bohaterką przypowieści, była pozbawiona wszelkich możliwości obrony interesów.
W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Współcześnie możemy się zastanawiać o co tak naprawdę chodzi z tymi wdowami.
Przecież dziś sporo kobiet jest wdowami, ale mimo to żyją na godnym poziomie. Ale w czasach współczesnych Jezusowi było inaczej. Kobieta, która straciła męża i nie miała dzieci, była skazana na śmierć. Społeczeństwo jej nie pomagało, bo to do rodziny należał ten obowiązek. Dlatego - jak zapewne pamiętamy z innego fragmentu - Jezus lituje się nad wdową z Nain i wskrzesza jej syna.
Oczywiście wdowy pozbawione były również możliwości obrony, zresztą myślę, że większość ubogich była takiej możliwości pozbawiona. Człowiek biedny nie miał żadnego "handicapu". Równie dobrze mógł zostać skazany bez procesu. Tylko dlatego, że jest biedny.
Czy dziś jest inaczej? To pytanie pozostawiam otwartym. (Ale czujni obserwatorzy znajdą wiele współczesnych przykładów patologii w tej kwestii)
W każdym razie... uboga wdowa przychodzi do potężnego sędziego z prośbą o pomoc.
Już sama decyzja o poproszeniu o interwencję kogoś tak wysoko postawionego, mającego wpływy
no i... "nie liczącego się z Bogiem ani ludźmi", może świadczyć o jej determinacji o obronieniu swoich interesów. Myślę, że większość ludzi w trudnej sytuacji życiowej, jest raczej wycofana i myśli, że to ktoś, nagle, niespodziewanie im pomoże. Być może uogólniam, ale takie mam wrażenie.
Ta kobieta postanawia zaś wziąć sprawy w swoje ręce. Wie, że sam z siebie jej nikt nie pomoże, że musi się upomnieć o pomoc, poprosić...być może usłyszy odmowę...ale mimo to nie spocznie, dopóki nie uzyska potrzebnej jej pomocy...Pójście do sędziego świadczy o jej odwadze, pewności siebie a na pewno o wielkim tupecie :)
Bo zaraz, zaraz...(mógł pomyśleć sobie ten sędzia) "Kim ona jest, że MNIE...prosi o pomoc..."
"Ona nie wie, KIM JA JESTEM?" ... często ludzie u władzy mają w sobie taką megalomanię.
Wrócę jednak do głównego wątku :) Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. No i widzimy, że w końcu wdowa dopięła swego, była uparta, wiedziała, jaki cel chce osiągnąć i po prostu dążyła
do niego.
A my? Tak często lubimy się zniechęcać, bo jak ktoś powiedział "nie" to nie. To po co się starać dalej. I więcej. Łatwiej sobie odpuścić i zamknąć się w pokoju...wywiesić kartkę z napisem "don't disturb." I "strzelić focha" na wszystko i na wszystkich. Właśnie nie. To zła postawa...
Trzeba być konsekwentnym, znać cel i dążyć do niego. Ale przede wszystkim:
nie bać się prosić o pomoc.
Tym sposobem dochodzimy do pointy. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Jezus pokazuje, że Bóg jest sprawiedliwym sędzią, który troszczy się o każdego, kto potrzebuje pomocy...Nie robi wyjątków i pomaga każdemu, kto z wiarą zwraca się do Niego po pomoc. Bóg nie czeka aż zgrzeszyć by Ci "dowalić"... ale Kocha Ciebie i pragnie Twojego dobra. Dlatego można się do Niego zwracać a On nie odniesienie wrażenia, że to zawracanie Mu głowy. Bóg pragnie szczęścia i dobra każdego z nas...
I chce nam pomagać...
Chce nas bronić...
Chce dawać nam swoje wspaniałe dary...
Ale nie może tego zrobić "od siebie"...
Potrzebna jest nasza inicjatywa...
Ale przede wszystkim potrzebna jest wiara.
Wiara w to, że Bóg może to dla nas uczynić...To, o co Go prosimy.
Komentarze
Prześlij komentarz