"Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela".
5 SIERPNIA 2017
Sobota
Dzień powszedni
Dzisiejsze czytania: Kpł 25,1.8-17; Ps 67,2-3.5.8; Mt 5,10; Mt 14,1-12
(Mt 14,1-12) - kliknij aby przeczytać.
Dzisiejszy fragment Ewangelii opisuje okoliczności śmierci Jana Chrzciciela. Chciałbym zatrzymać się nad kilkoma momentami, które - według mnie - są ważne, warte zatrzymania się nad nimi.
Na początku zatrzymajmy się nad stosunkiem Heroda do Jana. Herod więzi Jana Chrzciciela, bo ten wypomniał mu jego związek z bratową. Mateusz pisze, że Herod chętnie zgładziłby Jana wcześniej, ale bał się ludu, bo lud uważał Jana za proroka. U Marka w tym samym fragmencie jest jeszcze jedno ciekawe zdanie.
Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Herod nie jest dobrym władcą... nie jest prawym władcą. Nie mamy tutaj żadnych wątpliwości. Jest przesiąknięty mentalnością tego świata. Z jednej strony chciałby rządzić silną ręką... w końcu wsadza do więzienia człowieka, który publicznie wypomina mu grzech, ale z drugiej strony nie jest konsekwentny. Boi się skazać Jana, bo lud może zrzucić go z tronu.
W sumie to nie jest on też do końca stabilnym emocjonalnie człowiekiem. Bo przecież chętnie słucha Jana, podoba mu się to, co on mówi... może nawet ma jakieś porywy serca, które krążą wokół nawrócenia... ale kiedy przychodzi co do czego... kiedy nauka Jana bezpośrednio uderza w niego...
wtedy atakuje... I wtrąca Jana do więzienia.
Kiedy w czasie przyjęcia Salome tańczy, Herod obiecuje jej dać wszystko... I tym samym daje się wciągnąć w intrygę Herodiady. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę: Daj mi - rzekła - tu na misie głowę Jana Chrzciciela! Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Życzenie Salome zasmuciło Heroda... ale jednak spełnia je.
Bo... obietnica jest dla niego rzeczą bardziej świętą niż życie drugiego człowieka.
Cała ta historia ma jeden wspólny mianownik. Jest nim grzech... To właśnie grzech Heroda nakręcił całą spiralę zła, która miała miejsce potem. To ważne przesłanie dla każdego z nas. Dobro rodzi dobro, a grzech (zło) rodzi grzech (zło). Póki nie zerwiemy z grzechem, jesteśmy jego zakładnikami. W tej historii opisującej okoliczności śmierci Jana Chrzciciela ofiarą i przegranym jest nie Jan Chrzciciel, ale Herod. To Herod poniósł porażkę – zrobił to, czego nie chciał, czego się bał. Okazał się słabym. Okazał się królem, który nie może decydować nawet sam o sobie. Do takich rzeczy prowadzi każdy grzech.
Sobota
Dzień powszedni
Dzisiejsze czytania: Kpł 25,1.8-17; Ps 67,2-3.5.8; Mt 5,10; Mt 14,1-12
(Mt 14,1-12) - kliknij aby przeczytać.
Dzisiejszy fragment Ewangelii opisuje okoliczności śmierci Jana Chrzciciela. Chciałbym zatrzymać się nad kilkoma momentami, które - według mnie - są ważne, warte zatrzymania się nad nimi.
Na początku zatrzymajmy się nad stosunkiem Heroda do Jana. Herod więzi Jana Chrzciciela, bo ten wypomniał mu jego związek z bratową. Mateusz pisze, że Herod chętnie zgładziłby Jana wcześniej, ale bał się ludu, bo lud uważał Jana za proroka. U Marka w tym samym fragmencie jest jeszcze jedno ciekawe zdanie.
Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Herod nie jest dobrym władcą... nie jest prawym władcą. Nie mamy tutaj żadnych wątpliwości. Jest przesiąknięty mentalnością tego świata. Z jednej strony chciałby rządzić silną ręką... w końcu wsadza do więzienia człowieka, który publicznie wypomina mu grzech, ale z drugiej strony nie jest konsekwentny. Boi się skazać Jana, bo lud może zrzucić go z tronu.
W sumie to nie jest on też do końca stabilnym emocjonalnie człowiekiem. Bo przecież chętnie słucha Jana, podoba mu się to, co on mówi... może nawet ma jakieś porywy serca, które krążą wokół nawrócenia... ale kiedy przychodzi co do czego... kiedy nauka Jana bezpośrednio uderza w niego...
wtedy atakuje... I wtrąca Jana do więzienia.
Kiedy w czasie przyjęcia Salome tańczy, Herod obiecuje jej dać wszystko... I tym samym daje się wciągnąć w intrygę Herodiady. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę: Daj mi - rzekła - tu na misie głowę Jana Chrzciciela! Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Życzenie Salome zasmuciło Heroda... ale jednak spełnia je.
Bo... obietnica jest dla niego rzeczą bardziej świętą niż życie drugiego człowieka.
Cała ta historia ma jeden wspólny mianownik. Jest nim grzech... To właśnie grzech Heroda nakręcił całą spiralę zła, która miała miejsce potem. To ważne przesłanie dla każdego z nas. Dobro rodzi dobro, a grzech (zło) rodzi grzech (zło). Póki nie zerwiemy z grzechem, jesteśmy jego zakładnikami. W tej historii opisującej okoliczności śmierci Jana Chrzciciela ofiarą i przegranym jest nie Jan Chrzciciel, ale Herod. To Herod poniósł porażkę – zrobił to, czego nie chciał, czego się bał. Okazał się słabym. Okazał się królem, który nie może decydować nawet sam o sobie. Do takich rzeczy prowadzi każdy grzech.
Komentarze
Prześlij komentarz