Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?
XII niedziela zwykła
Dzisiejsze czytania: Hi 38,1.8-11; Ps 107,23-26.28-31; 2Kor 5,14-17; Łk 7,16; Mk 4,35-41
(Mk 4,35-41)
Co takiego mówi nam ten fragment z Ewangelii? Jakie ważne myśli mu towarzyszą?
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy; Jezus mówi do uczniów: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Zostawili tłumy... To kwestia warta podkreślenia. Mogli przecież przebywać wśród tłumów... Wydaje się, że to takie dobre rozwiązanie.
Przecież tłumy cieszą się z obecności Jezusa, chcą Go słuchać, przynoszą swoich chorych itp.
A co będzie ich czekać po drugiej stronie jeziora? Tego nie wie nikt... Przecież mogą tam być mniej przychylni ludzie. Ale Jezus mówi: Przeprawmy się na drugą stronę. To wezwanie i dla nas.
Wyjść ze schematów... Ruszyć się z miejsca. Zostawić bezpieczną kryjówkę. Porzucić "kółko wzajemnej adoracji". Jezus powie później do uczniów: Idźcie na cały świat... Idźcie... Nie powie: siedźcie w swoich środowiskach, w swoich wspólnotach i cieszcie się ze swojej obecności. OK. To również jest ważne...
Ważne jest mieć swoje środowisko wzrostu, formacji... Ważne jest mieć miejsce, do którego można wracać. Ale nie można się zatrzymać tylko na tym. Nie można stanąć w miejscu z przeświadczeniem, że przecież jest mi tak dobrze... To po co coś zmieniać. Jezus mówi: Przeprawmy się na drugą stronę.
Zostawmy ten tłum... I chodźmy dalej... Także i inni ludzie potrzebują usłyszeć Dobrą Nowinę.
I nie chodzi o to by pozostawić tłum samemu sobie... To byłoby nieodpowiedzialne...
Ale jeszcze większą nieodpowiedzialnością jest uzależnić ludzi od siebie... W ten sposób wiele wspólnot rozpadło się... Bo ksiądz moderator odszedł... Bo animatorka wyszła za mąż i zajęła się obowiązkami rodzinnymi. Znamy to? Myślę, że tak... Dlatego trzeba mieć w sobie przekonanie, że ja tylko zasiewam ziarno... A ktoś inny zbierze plon. I to nie wokół mnie kręci wszystko... Ja mam wskazać tłumowi Kogoś Innego. I to do Niego mam prowadzić tłum.
Druga myśl: Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała.
Gwałtowny wicher... Burza na jeziorze. To właściwie codzienność dla ludzi, którzy są rybakami czy żeglarzami. Ale to również potężny żywioł. Myślę, że osobom, które żeglują (lub interesują się tą tematyką) znane jest pojęcie biały szkwał. To nagły i porywisty wiatr. Szkwał przychodzi z jasnego nieba i jest dla obserwatora nagły. Jedyną zapowiedzią są zawieszone w powietrzu krople wody i załamujące się fale widoczne jako biaława zawiesina. Kiedy kilka lat temu biały szkwał uderzył na mazurskie jeziora, wiatr osiągnął 12 stopni w skali Beaufforta. Zginęło wtedy osiem osób i zatonęło kilkanaście jachtów.
Za nami była czarna ściana niebo połączyło się z wodą, potworny biały szkwał pędził w naszą stronę. Wichura była tak potworna, że łódka w momencie się przewróciła - relacjonował Tadeusz Matuszczak, którego z wody wyciągnęli ratownicy WOPR.
Spójrzmy jednak na to od strony duchowej. Czy w naszym życiu nie jest podobnie? Czy nie doświadczamy nagłych, niespodziewanych burz? Wszystko wydaje się OK. Nasze życie, relacje, sprawy zawodowe itp. układają się jak najlepiej. Aż nagle kryzys przychodzi niespodziewanie.
Nic... naprawdę nic nie zapowiada kryzysu. Albo upadki i grzechy... Przecież kiedy grzeszymy, nie wyświetla się nam żadna informacja z ostrzeżeniem. Dopiero potem... po pewnym czasie przychodzi wichura... A my mamy wrażenie, że łódka naszego życia zaraz zatonie.
On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? No właśnie... Dla mnie to znajomy obrazek. Uczniowie mają świadomość tego, że Jezus jest z nimi... i z całą pewnością nie pozwoli im zginąć, ale jednak strach przed burzą na jeziorze jest tak wielki, że bierze górę. I budzą Jezusa... Mało tego! Robią Mu wyrzuty: Nic Cię nie obchodzi, że giniemy? Jezus ma moc... Ma moc by każdego z nas ochronić przed każdą burzą. Może nam się wydaje, że kiedy uznamy Go za naszego Zbawiciela i Pana, On w "magiczny" sposób sprawi, że będzie nam dobrze, miło, komfortowo i w ogóle... 100% sielanki. To tak nie działa. Burze będą, ale nie wyrządzą nam krzywdy, bo Jezus jest z nami. Nawet wielkie problemy nie złamią nas... cierpienie nie wbije nas totalnie w ziemię. Choć to wszystko ciągle będzie... Bo jesteśmy grzeszni. I wszyscy musimy się nawracać.
Wszyscy musimy zwracać się ku Jezusowi.
Ale jak jest naprawdę w naszym życiu? Czy naprawdę mamy taką ufność, że On się troszczy? On jest przy nas? Czy może podobnie jak uczniowie... Mówimy sobie: On chyba śpi... Nie słyszy naszego wołania. Nie widzi naszych zmagań z cierpieniem, z niesprawiedliwością, z własnymi grzechami itp.
On śpi! Dlatego trzeba Go obudzić... I wołamy w naszych modlitwach, które są pełne pretensji...
Panie, czy Cię nic nie obchodzi moje życie? Czy Ty widzisz, jak ono wygląda? Żal i pretensje...
A gdzie oddanie Bogu czci, chwały... Gdzie jest uwielbienie? Gdzie jest dziękczynienie...
Ciągle tylko postawa roszczeniowa... Czy tak wygląda Twoje życie?
Czy tak wygląda Twoja modlitwa?
On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?
Wstał, rozkazał... i nastała cisza. Krótko i na temat... Jezus może tak zadziałać w Twoim życiu.
Ale musisz uwierzyć... uwierzyć, że może to uczynić. W tym fragmencie pyta uczniów: Czemu brak im wiary, czemu są bojaźliwi... Przecież Ja jestem z wami? Czego zatem się boicie? Nie wierzycie, że Ja mogę wszystko? Że ze Mną nic wam nie grozi? A czy Ty wierzysz, że z Jezusem nic Ci nie grozi?
Że przeżyjesz każdą duchową burzę? A jeśli ciągle brakuje Ci takiej wiary, to módl się "Panie przymnóż mi wiary, Panie przymnóż mi wiary". I módl się już teraz o wiarę... Byś potem, w sytuacji wielkiego kryzysu nie musiał wołać... pełen rozpaczy: Panie ratuj... Czy nic Cię nie obchodzi moje życie?
Komentarze
Prześlij komentarz