Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz.

Piątek
Święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła
Dzisiejsze czytania: Dz 22,3-16 albo Dz 9,1-22; Ps 117,1-2;
J 15,16; Mk 16,15-18


(Dz 9,1-22)
Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle,
dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? - powiedział. A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić. Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Ananiaszu! - przemówił do niego Pan w widzeniu. A on odrzekł: Jestem, Panie! A Pan do niego: Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli. /I ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał/. Panie - odpowiedział Ananiasz - słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia. Idź - odpowiedział mu Pan - bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły. Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana? A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku.

W Święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła oczywistą oczywistością (że się tak wyrażę :) )
jest przytoczenie fragmentu z Dziejów Apostolskich, który opisuje to wydarzenie.
Wielu z nas zapewne zna tę historię...Myślę jednak, że za każdym razem, gdy czytamy Biblię, odnajdujemy coś nowego w Słowie, jakie kieruje do nas Bóg...Tak samo jest z historią Pawła, którego poznajemy jako Szawła...Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. No właśnie...Szawła poznajemy jako prześladowcę chrześcijan...
Można powiedzieć fanatyka religijnego. Jest on pobożnym Żydem...Mało tego...
Jest święcie przekonany, że prześladując chrześcijan...mordując ich, w pewien sposób oddaje chwałę Bogu...Broni wiary przed herezjami "groźnej sekty." W pewnym momencie jego życia następuje metanoja...Szaweł odkrywa, że był zaślepiony...za bardzo zaufał mądrości, jaką przekazali mu nauczyciele...ale mimo tego nie odkrył prawdy, że Jezus jest Mesjaszem...
 Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? - powiedział. A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić. Potrzeba było upadku z konia...potrzeba było olśniewającej światłości...i potrzeba było głosu z nieba...Szawle, Szawle dlaczego mnie prześladujesz...Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz...Jezus znał serce Szawła...Widział jego gorliwość w obronie wiary...Dlatego go powołał...
Jezus dziś również patrzy na nas...zna nasze serca...i choć wśród nas z pewnością są ludzie, których uważamy za przeciwników wiary...nie wiemy czy pewnego dnia nie staną się równie radykalnymi apostołami...Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. Czasami potrzeba utraty wzroku...także w sensie duchowym...by przejść drogę uzdrowienia...dać się prowadzić innym...przestać polegać na własnych siłach...Szaweł stracił wzrok. Co ciekawe (sam to odkryłem całkiem niedawno) są dwa określenia utraty wzroku.
Ociemniały i oślepły. Ociemniały przebywa w ciemności. Oślepły przebywa w takiej jasności, że nic nie widzi. Oczywiście to takie małe słowotwórstwo z mojej strony...ale gdy spojrzymy na to duchowo i pod tym kątem przeanalizujemy dzisiejszy fragment, widzimy pewien sens.
Szaweł został oślepiony...czytamy: "olśniła go jasność z nieba."
Szaweł przebywał w tak wielkim natężeniu światła, że nic nie widział...Spotkanie z Jezusem - Światłością Świata sprawiło, że nie mógł nic zobaczyć.

W tym momencie w czytaniu z Dziejów Apostolskich następuje przeniesienie miejsca akcji.
Rzadko taki (można powiedzieć filmowy) zabieg zdarza się Piśmie Świętym. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Ananiaszu! - przemówił do niego Pan w widzeniu. A on odrzekł: Jestem, Panie! A Pan do niego: Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli. /I ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał/. Uczeń imieniem Ananiasz rozmawia z Panem. Jezus zleca mu by poszedł do Szawła z Tarsu i go uzdrowił. Oczywiście takie polecenie wzbudza zdziwienie w uczniu...Pewnie dziś w wielu z nas wzbudziłoby podobne zdziwienie polecenie by iść do...(w tym miejscu można wpisać imię i nazwisko znanego antyklerykała.) i uzdrowić go z jego choroby. Dlatego reakcja Ananiasza jest naturalna:
Panie - odpowiedział Ananiasz - słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia. Przyznaję ja też bym podobnie odpowiedział: Panie...przecież (ten i ten.) jest zatwardziałym przeciwnikiem Kościoła. Wydaje najbardziej plugawą gazetę, w której obraża nasze świętości. Albo...Przecież (ten i ten.) uważa się za artystę a w czasie swoich wystaw profanuje krzyż, Biblię, ikony...
Przykłady można mnożyć...
To ludzka rzecz mieć takie wątpliwości...Ale pamiętajmy...To Bóg wybiera...To Jezus powołuje
Nasze wizje i wyobrażenia dotyczące danych ludzi są mniej ważne...My możemy kogoś skreślić i wysłać na samo dno piekła tylko dlatego, że jestem wojującym ateistą...Ale miłosierdzie Boga nie zna granic...i nigdy nie wiemy czy pewnego dnia Pan nie przemieni serca takiego człowieka, jak przemienił serce Szawła.
Idź - odpowiedział mu Pan - bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Wtedy Ananiasz poszedł. To dla mnie najmocniejsze zdanie w tym fragmencie. Przyznaję, że przechodzą po mnie ciarki, kiedy je czytam...
Pan mówi: Idź, bo Ja wybrałem sobie właśnie tego człowieka na narzędzie...Ty możesz myśleć o nim jak o zbrodniarzu. W końcu przyczynił się do śmierci Twoich braci w wierze....Ale JA wybrałem go...Ja chcę zmienić jego serce...Kiedy Ja kogoś powołuje, nie patrzę na to kim jest teraz...ale widzę jego przyszłość...I dlatego to właśnie ON zaniesie Moje Imię do pogan...
To ON będzie musiał wiele wycierpieć dla Mego imienia...I to ON na zawsze będzie nazywany drugim filarem Kościoła.
Niesamowita perspektywa....
Także dla Ciebie...i dla Mnie...Pan mówi do naszych serc "wybrałem sobie Ciebie za narzędzie. Przestań, więc myśleć źle o sobie...zadręczać się swoimi grzechami...wpadać w coraz większe kompleksy, że niby jesteś taki mały i słaby...albo taki zły...taki niedoskonały...taki wiecznie nieogarnięty...Wybrałem Cię za narzędzie...i właśnie TY zaniesiesz Moje Imię...tam, gdzie Ci wskażę."

 Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony.
Ananiasz uzdrawia Szawła...Łuski natychmiast spadają z jego oczu...odzyskuje wzrok.
Łuski, które spadają z oczu, które przesłaniają zdrowe widzenie. Wszelkie uprzedzenia, stereotypy, nagromadzone wzorce kulturowe, które nie zawsze są zgodne z wiarą...
To wszystko leczy Jezus...Ale widzimy również, że uzdrowienie i nawrócenie to pewien proces.
Czasami potrzeba czasu by mogło się w pełni dokonać. Szaweł musiał stracić wzrok, by dostać nowe spojrzenie na wiarę...oraz by spotkać Jezusa i stać się Jego świadkiem.

Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana? A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku. To też mocny fragment. Szaweł głoszący w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym...Prześladowca chrześcijan staje się gorliwym apostołem Jezusa Chrystusa...To z pewnością wzbudzało zdumienie....Zwłaszcza, gdy spojrzymy na ostatnie zdanie...występował coraz odważniej.
Człowiek, który z wielką gorliwością tępił uczniów Chrystusa...teraz z taką samą...a może nawet z jeszcze większą gorliwością głosi publicznie, że właśnie ten Jezus jest Mesjaszem...

To radykalna zmiana...dla mnie fascynująca...
przede wszystkim jednak jest to dowód dla mnie, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
I jeżeli On zechce kogoś powołać, zrobi to...nawet jeżeli miałoby to wywrócić do góry nogami cały nasz światopogląd....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy.