Przyszedłem rzucić ogień na ziemię

Czwartek

 Dzisiejsze czytania: Rz 6,19-23; Ps 1,1-4.6; Łk 12,49; Łk 12,49-53

(Łk 12,49-53)
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.

To trudny fragment Ewangelii. Jezus mówi o tym, że przyszedł rzucić ogień...
Że nie przyszedł dać ziemi pokoju...ale rozłam.
W człowieku rodzi się takie zawahanie...zaraz...STOP...
Przecież Jezus to Książę Pokoju...A tutaj mówi: nie przyszedłem po to, aby przenieść pokój.

Jednak po pewnym czasie...po dłużej refleksji...trudno nie zgodzić się z Jego słowami.
Bo prawda wygląda tak, że w ciągu ostatnich setek lat, zapomnieliśmy o jednej z podstawowych prawd:
chrześcijaństwo było, jest i będzie znakiem sprzeciwu. I rozłam, prześladowanie, cierpienie...
to wszystko jest wpisane w życie ucznia Chrystusa. Jezus nie obiecuje raju na ziemi...
Jezus nie obiecuje tysiącletniego królestwa. On mówi wprost...będzie cierpienie, będzie rozłam, będzie prześladowanie...będzie śmierć. Uczeń nigdy nie przewyższy swojego Mistrza...Naśladować Go, to iść po Jego śladach...również w znaczeniu prześladowania, cierpienia...i śmierci.

Oczywiście nie każdy od razu umrze za wiarę, ale wybór Chrystusa to radykalna droga...
To właśnie ten "ogień rzucony na ziemię". Uczeń Chrystusa ma płonąć...I to ma być prawdziwy - żywy ogień - a nie "sztuczny ogień" na choince. Człowiek, który nosi w sobie znamię Ducha Świętego, musi płonąć...inaczej gaśnie...i zostaje zastąpiony przez "lampy jarzeniowe", które oferuje ludzkości świat.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy.