XXVIII niedziela zwykła.Mdr 7,7-11; Ps 90,12-17; Hbr 4,12-13; Mt 5,3; Mk 10,17-30.

(Mdr 7,7-11)

Dlatego się modliłem i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch Mądrości. Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.

(Mk 10,17-30)
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości. Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego . Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić? Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.



Dziś chcę zatrzymać się na dwóch tekstach, które w pewien sposób łączą się z sobą.
Fragment z Księgi Mądrości, wychwala Bożą Mądrość...Stawia Ją ponad wszelkimi bogactwami materialnymi. Jest Ona najwyższym Dobrem, jakie może człowiek posiadać. złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Czy dla nas ma Ona takie samo znaczenie, jak dla autora natchnionego?

Bogaty Młodzieniec z dzisiejszej Ewangelii przychodzi do Jezusa, bo poszukuje Mądrości...poszukuje Prawdy...Ma wiele wątpliwości w związku ze swoim życiem...Liczy, że Nauczyciel je rozwiąże...
Że wskaże mu drogę postępowania...Pyta: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Takie pytanie i my pewnie sobie zadajemy...Kto z nas nie chciałby żyć wiecznie...
Kto z nas nie chciałby żyć w stanie niekończącego się szczęścia? Myślę, że to pytanie retoryczne...
Wszyscy chcielibyśmy być zbawieni...Ja tego pragnę z całego serca...I często powracam do tego pytania:
Co mam czynić? Mimo, że wydaje się to takie oczywiste...mimo, że uważam się za człowieka wierzącego...
człowieka religijnego...mimo, że znam (a przynajmniej tak mi się wydaje) Pismo Święte...i Katechizm Kościoła Katolickiego...mimo wszystko...również pytam Pana: Co mam czynić...co jeszcze muszę zrobić?
Jezus najpierw mówi rzecz oczywistą dla człowieka, który przyszedł do Niego ze swoimi wątpliwościami...
 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. Zachowuj przykazania...co ciekawe Jezus wskazuje tu na przykazania miłości bliźniego. Nie mówi: wierz w Boga...czcij Go...pamiętaj o święceniu Dni Świętych....
Być może to sprawa oczywista dla każdego, kto szuka zbawienia...Człowiek, który nie jest religijny, który nie wierzy w Boga, nie czci Boga...nie ma też refleksji dotyczących zbawienia....Tylko człowiek, który w mniejszym lub większym stopniu wierzy w Boga, czci Boga...lub przynajmniej poszukuje Go intuicyjnie, może sobie zadawać pytanie o zbawienie...
Potrzebna jest zatem i miłość bliźniego... Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. To przykazania, które dotyczą relacji międzyludzkich.
Są przykazaniami Dekalogu, ale jednocześnie to podstawa funkcjonowania każdego z nas...
Przestrzeganie tych przykazań jest podstawą zdrowego funkcjonowania w społeczeństwie...
Ale - jak podkreślił Jezus - Są drogą do zbawienia...

On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości. 
Dla człowieka, który przyszedł ze swoimi pytaniami do Jezusa ta odpowiedź wydaje się zbyt prosta...
Czy zatem zbawienie naprawdę jest tak proste? Praktycznie w zasięgu ręki każdego, kto ma o sobie przekonanie "jestem dobrym człowiekiem"... bo przestrzegam podstawowych zasad...bo przestrzegam przykazań miłości bliźniego? W tym człowieku, który spytał Jezusa o zbawienie jest pragnienie czegoś więcej. On chciałby wspiąć się wyżej ponad przeciętność...Nie wystarczy mu być po prostu tym, który przestrzega przykazań...On szuka drogi doskonalszej...Drogi, która wiedzie do Mądrości Bożej....
Wierzę, że my także poszukujemy "czegoś więcej"...Że nie zadowalamy się tylko byciem "poprawnymi politycznie"...nie zadowalamy się byciem wzorowymi obywatelami, dobrymi synami, dobrymi mężami....
dobrymi braćmi w naszych wspólnotach...Że w naszym sercu jest to pragnienie by nie zadowalać się samą poprawnością...poukładaniem...przestrzeganiem prawa....zarówno jeśli chodzi o prawo ziemskie, kulturę osobistą, ale i Prawo Boże...I dlatego pytamy Jezusa: Co mam czynić Panie?

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. 
Jezus zawsze patrzy z miłością. Nikogo nie osądza, nikogo nie krytykuje...nikogo nie poniża...
Jezus jest Miłością...Z miłości umarł za nas...Jego poświęcenie jest szczytem miłości...Z resztą nauczał nas:
"Nie ma większej miłości, niż oddać życie za przyjaciół swoich".
Jezus spojrzał z miłością i powiedział: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Jezus powiedział: jeśli naprawdę chcesz być doskonały...jeżeli czujesz, że samo przestrzeganie przykazań to nie wszystko, to podejmij radykalną decyzję...poświęć wszystko to, co dla Ciebie ważne...wszystko, wokół czego kręci się Twoje życie...a potem zostań Moim uczniem...idź za Mną...naśladuj Mnie...
 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Dla Bogatego Młodzieńca...to zalecenie Jezusa było ponad siły...odszedł zasmucony, bo nie chciał...
a może nie był gotowy...wyrzec się swoich dóbr materialnych...Był do nich zbytnio przywiązany.
Przestrzeganie przykazań było dla niego łatwe, bo miał wystarczająco dużo bogactw by być "dobrym".
Podobnie dzisiaj...wielu milionerów jest równocześnie wielkimi dobroczyńcami...Wspierają domy dziecka,
organizują pomoc humanitarną dla Afryki itp...Ale czy to wystarczy aby się zbawić? Czy czasem spełnianie uczynków miłosierdzia nie jest tylko sposobem na zagłuszenie swojego sumienia? Albo pokazaniem: wcale nie muszę być wierzącym, by być dobrym...tak jak w słynnej kampanii bilboardowej "nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę..."

Spotkanie z człowiekiem poszukującym zbawienia jest dla Jezusa pretekstem do wygłoszenia nauki:
Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego . Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. 
Jakże trudno...Podkreślam te dwa słowa...Jezus nie powiedział: Bogaci to paskudni kapitaliści, którzy dorobili się na krzywdzie innych ludzi...którzy są pozbawieni wszelkich skrupułów...Sam fakt posiadania przez nich wielkich majątków, czyni ich skazanymi na najcięższe kary w piekle...
Jezus mówi: Jakże trudno wejść bogatym do królestwa niebieskiego....Czyli: Zbawić się może każdy...bez względu na grubość portfela...Zbawienie jest dostępne wszystkim ludziom..."Apartament" w Królestwie Niebieskim czeka na każdego z nas...Ale niektórzy muszą się sporo napracować by na niego zasłużyć.
Człowiek bogaty jest zbytnio przywiązany do luksusów, w które opływa na ziemi...
To może spowodować, że pomyśli sobie: wszystko, co mam zawdzięczam sobie...To dzieło pracy moich rąk...to wszystko zasługa moich umiejętności, mojej inteligencji...dorobiłem się...i teraz dzięki pieniądzom, mogę osiągać kolejne sukcesy...kto wie może zapłacę wystarczająco dużo, by kupić sobie miejsce w niebie.
To błędne myślenie...bo "ziemska waluta" w Królestwie Niebieskim jest tylko....piaskiem lub błotem...
o czym czytaliśmy w Księdze Mądrości...Prawdziwe znaczenie ma za to bezinteresowna służba...
odrzucenie przywiązania to "tu i teraz" a skupienie się na "Sprawach Królestwa".

 Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Piotr pyta: Panie a co z nami? W końcu my poświęciliśmy wszystko...odrzuciliśmy ziemskie bogactwa, ziemskie kariery dla służby Królestwu...Jezus odpowiada: Każdy kto porzuca to wszystko dla Ewangelii, stokorć więcej otrzyma...i to się sprawdza...Czego doskonałym przykładem dla mnie jest wzrastanie we wspólnocie...Ja tego doświadczam...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy.