18-22 VII rozmyślania nad Słowem Bożym.
W związku z moją nieobecnością przez ostatnie dni, chciałbym krótko wspomnieć o czytaniach, jakie w dniach 18-22 VII były czytane w naszych kościołach...Zacznę od środy:
(Mt 11,25-27)
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
W tym fragmencie Ewangelii Jezus uwielbia Swojego Ojca...za to, że "tajemnice królestwa objawił prostaczkom..." Kim są owi prostaczkowie? To ludzie prości, niewykształceni...i to właśnie oni przyjmują Dobrą Nowinę...z radością i otwartością...
Wszyscy mądrzy i roztropni mają zaś problemy z przyjęciem Prawdy, jaką głosił Jezus...
I nie chodzi tu o potępienie ludzi nauki...ale o pewne przeniesienie środka ciężkości.
Człowiek nauki...wysoko wykształcony...znający zasady rządzące światem może(choć nie musi) mieć problemy z przyjęciem Dobrej Nowiny sercem...zbyt mocno bowiem angażuje swój rozum...
Wchodzi w analizy...a zapomina, że "tam jest twój skarb gdzie i serce twoje".
Wiedza jest ważna...i często pomaga nam w dotarciu do Boga...lepszym zrozumieniu Jego słów...
ale musi być połączona z wiarą...wiarą małego dziecka...Jeśli taką harmonię się uzyska...to nawet mając kilka doktoratów można być "prostaczkiem".
Ludzie mądrzy i wykształceni...roztropni...oczytani...których Jezus przeciwstawia "prostaczkom"...
są zamknięci w skorupie swojej "mądrości" i "oczytania"...nie dopuszczają do siebie żadnych odruchów serca. Dla nich liczy się konkret...potwierdzony analizami, danymi statystycznymi...
Taki typ ludzi mówi: Boga nie da się zmierzyć ani zważyć...zatem wniosek prosty: nie istnieje.
I taką "mądrość" i "roztropność" piętnuje Jezus...pokazując, że lepsza od nich jest prostota serca...
wiara dziecka...bezgraniczne zaufanie...i przyjmowanie wszystkiego na słowo z entuzjazmem.
Takiej postawy nie należy jednak mylić z naiwnością czy infantylizmem....
bo to jest przeginanie w drugą stronę...
Przejdę do czwartku: (Mt 11,28-30)
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
w tym dniu czytamy zachętę Jezusa, by każdy mający problemy przychodził do Niego.
On pokrzepi...i nadal pokrzepia...Dalej rzuca się w oczy pewna sprzeczność: słodkie jarzmo i lekkie brzemię. Tylko musimy je wziąć od Jezusa...Oraz - jeszcze jedno polecenie a zarazem nauka -uczyć się od Niego -bycia cichym i pokornym sercem.
Czego zatem potrzebujemy dla ukojenia naszych dusz? dla pokrzepienia serc?
1. przyjść do Jezusa.
2. wziąć na siebie Jego jarzmo
3. brać z Niego przykład - uczyć się pokory i cichości...
To wystarczy...i będziemy widzieć...jak zmienia się nasze życie.
Jak nasze problemy stają się lżejsze do zniesienia...one całkiem nie znikną...ale nasz Nauczyciel będzie nam pomagał je nieść...i radzić sobie z ich ciężarem...
Piątek: (Mt 12,1-8)
Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść. Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat. A On im odpowiedział: Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu.
w piątek w Ewangelii znowu czytam o konflikcie z faryzeuszami...Tym razem poszło o szabat...
Z resztą po raz kolejny...Faryzeuszom nie podoba się, że Jezus uzdrawia w szabat...
Nie podoba się też, że uczniowie zrywają kłosy, by się posilić...
Jak reaguje Jezus? Wskazuje faryzeuszom, że to szabat jest ustanowiony dla człowieka a nie człowiek dla szabatu. Owszem tradycja, przepisy prawa...to wszystko jest ważne...ale nie można być zbytnim legalistą.
To właśnie podkreśla Jezus mówiąc: chcę raczej miłosierdzia niż ofiary... Kiedy bezmyślnie przestrzega się przepisów zapominając o zwykłym ludzkim miłosierdziu, to tak naprawdę idzie się donikąd...
Niech dla nas też to będzie nauka.
Sobota: (Mt 12,14-21)
Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą.
w sobotniej Ewangelii są dwa tory...pierwszy mówi o faryzeuszach, którzy odbywają naradę przeciw Jezusowi...chcą się Go pozbyć...jak najszybciej....bo zagraża ich pozycji...wytykając im błędy, pokazując obłudę...daje również do zrozumienia ludowi...że ci, którzy uważają się za nauczycieli są ślepcami prowadzącymi ślepców...Zatem...faryzeusze, uczeni w Piśmie...mówiąc kolokwialnie boją się o stołki.
Boją się, że stracą posłuch a lud pójdzie za Jezusem...stąd taki niepokój, poruszenie i ciągłe narady jak usunąć "wroga numer jeden".
drugim torem tego fragmentu Ewangelii jest opis działalności Jezusa. Co jest ważne podkreślenia?
Wielu poszło za Nim....
Uzdrowił ich wszystkich...
czyli mówiąc ogólnie: nie czynił wyjątków, nie tworzył niepotrzebnych podziałów, wyciągał rękę do każdego, kto poprosił o pomoc...To było zgoła odmienne zachowanie niż Uczonych w Piśmie...którzy dzielili lud na lepszych i gorszych...czystych i nieczystych...godnych i niegodnych....
Więc - jakby spojrzeć oczami współczesnego człowieka - Jezus był największym promotorem egalitaryzmu.
i na koniec dzisiejsza Ewangelia:
(Mk 6,30-34)
Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
dzisiejszy fragment też ma kilka wątków - torów...
1. uczniowie wracają i opowiadają o cudach, jakich dokonywali w Imię Jezusa...
musieli się nieźle napracować...być zmęczeni...wykończeni działalnością ewangelizacyjną.
Jezus to rozumie, dlatego mówi im:
2. odpocznijcie nieco...to ważne...każdy z nas w swojej misji głoszenia Dobrej Nowiny, ale i w naszych codziennych obowiązkach...musi mieć też czas na odpoczynek. Znaleźć złoty środek. Nie można się zaharować na śmierć...trzeba mieć chwilę oddechu. moment na oczyszczenie umysłu...który po intensywnych wysiłkach jest równie mocno przeciążony, jak ciało gdy nosimy ciężary...Dlatego urlop przydaje się każdemu. I nie ma nic złego w popołudniowej drzemce ;)
3. Dalsza myśl łączy się jeszcze z poprzednią, ale wskazuję ją tutaj: uczniowie nie mieli bowiem czasu nawet na posiłek...Stąd też zrozumiałe są takie zachowania, jak łuskanie kłosów w szabat...Głoszenie Ewangelii było takim obciążeniem...takim absorbującym zadaniem, że uczniowie nie mieli czasu nic zjeść...
Jezus to dostrzegał, więc wysłał ich, by mogli zregenerować siły...
4. Z następnej myśli dowiadujemy się, że jednak nie dane im było dobrze wypocząć, bo lud zauważył ich odpływających...i znalazł Jezusa wraz apostołami...na dobrą sprawę nie mieli gdzie się schować...gdzie znaleźć sobie miejsca na odpoczynek, bo lud potrafił ich znaleźć nawet na pustyni...i domagać się nauki i uzdrowień...
5. Ostatnia myśl: Jezus ulitował się nad nimi i zaczął ich nauczać...wielki tłum, który zgromadził się wokół Niego. To duże poświęcenie...brak odpoczynku, brak czasu na porządny posiłek...ale postawienie jednak na głoszenie...Pierwsze jest pierwsze...nie samym chlebem żyje człowiek...Wszystko może poczekać, ale Misja Zbawienia jest priorytetem...Ważna myśl z tej części: byli jak owce bez pasterza...
Jezus wziął, więc za nich odpowiedzialność...przejął inicjatywę...Bo ci, którzy uważali się za pasterzy - a więc Uczeni w Piśmie...byli jak ci z opisu Jeremiasza:
(Jr 23,1-6)
Pan mówi: Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają owce mojego pastwiska. Dlatego to mówi Pan, Bóg Izraela, o pasterzach, którzy mają paść mój naród: Wy rozproszyliście moją trzodę, rozpędziliście i nie zatroszczyliście się o nią; oto Ja się zatroszczę o nieprawość waszych uczynków - wyrocznia Pana.
Ja sam zbiorę resztę swego stada ze wszystkich krajów, do których je wypędziłem. Sprowadzę je na ich pastwisko, by miały coraz liczniejsze potomstwo. Ustanowię zaś nad nimi pasterzy, by je paśli; i nie będą się już więcej lękać ani trwożyć, ani trzeba będzie szukać którejkolwiek - wyrocznia Pana. Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana - kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: Pan naszą sprawiedliwością.
Komentarze
Prześlij komentarz